Kolejny dzień to zwiedzanie pięknego pałacu hrabiego Woroncowa (150 komnat). Pałac może być znany miłośnikom Pana Kleksa, gdyż właśnie tu miała siedzibe rezydencja króla Bajdocji w "Podróżach Pana Kleksa". W ogrodach przypałacowych rozgrywane były liczne intrygi Wielkiego Elektronika. Największe wrażnie robi widok z pałacu w kierunku morza, ze schodamiu w kierunku ogrodów, rzeźbami lwów i pięknym widokiem na Aj-Petri w tyle.
Następny punkt programu to degustacja win z Massandry, a potem wielka krymska atrakcja, czyli wjazd radziecką kolejką linową na Aj-Petri (Ай-Петрі czyli św. Piotr). Żółte wagoniki robią wrażnie, gdyż trase na ok. 1200 m szczyt pokonują na jednej! grubej linie (nie na raz, bo w mniej więcej połowie trasy, czeka nas wysiadka i przesiadka do drugiej kolejki), za to widok ze szczytu jest naprawdę zajebisty. Irytujący są tylko Tatarzy i Ormianie, dośc nachalni i z sokołami, orłami, małymi rysiami czy świnkami uwiązanymi na sznurkach, z którymi można sobie robić zdjęcie. Niestety jest to popularne, tak więc męczenie zwierząt tu sie raczej nie skończy.
Zjazd z Aj-Petri innym sposobem niż kolejką, wcale nie jest wiele tańszy, natomiast mocno skomplikowany. Mafia tatarska żąda chorych pieniędzy za zwiezienie, a z buta trasa liczy wielkimi górskimi serpentynami ponad 25 km, albo 3 godz. zejścia stromym i skalistym, średnio oznaczonym szlakiem. Autostopa nie jest łatwo złapać, a jak ktoś sie zatrzyma to też tanio nie pojedzie. Woli zjechać sam, niz za kwote niższą, niż sobie zażyczy. To po prostu nielogiczne. Dlatego proponuje kupić bilet na kolejke w obie strony. Podróż trwa 5 minut i człowiek sie nie stresuje, czy zdąży przed wieczorem, albo czy w ogóle zejdzie z góry na śniadanie. Ostatecznie po przejściu paru kilometrów, złapaliśmy Łade z dwoma ukraińcami, którzy za 50 hrywien zawieźli nas niemal pod samą kwatere. Ogólnie więc wyszło ok, no i przygoda była całkiem niezła ;]
Po powrocie piwko, ucieczka przez płot z drutem kolczastym przed wielkim psem i wieczorne plażowanie z melonem.