Dzień transferu z Ałupki do Ałuszty. Kwatere znów udało sie znaleźć szybko i tanio. Tym razem mieszkaliśmy na zwykłym blokowisku w klasycznym M4 (cała rodzina gnieździła się, w jednym pokoju, a dwa były przeznaczone dla naszej szóstki). Córka gospodyni okazała sie wielką fanką zespoły Ranietki (wyklejony plakatami cały jej pokój, a nawet przedpokój).
Ruszyliśmy zwiedzać miasto, wcześniej zakupując arbuza i strzykawkę, w celu wstrzyknięcia wódki w owoca i spożycia takiego drinka wieczorem. Ostatecznie skończyło się na spożyciu samej wódki z popitką, zaś do historii arbuza jeszcze wrócę...
Ałuszta to wielkie rozczarowanie, kolejny kurort, z nieciekawym bulwarem i kiepskimi plażami, pełno straganów z tandetą... w sumie stracony dzień. Wróciliśmy do mieszkania i piliśmy wódke...