Czatyrdah

"Maszcie krymskiego statku, wielki Czatyrdahu! O minarecie świata! O gór padyszachu!" - pisał Mickiewicz o tym masywie górkim, jednym z symboli Krymu. Wbijanie sie na szczyt rozpoczęliśmy od Przełęczy Angarskiej, do której dojechaliśmy trolejbusem z Ałuszty. Wejście na szczyt, najpierw przez las, potem stromą ścieżką po skałkach, zajęło około 3 godzin, z lekkim błądzeniem, ale przydał sie w tym momencie taktyczny kompas z termometrem i gwizdkiem. Widok ze szczytu Czatyrdahu, czyli Eklizi-Burun (1527m) był przezacny, szkoda tylko że bylo nieco pochmurnie, więc troche urokliwych widoków straciliśmy. Oczywiście na szczycie nie mogło zabraknąć recytowania Sonetu Krymskiego "Czatyrdah"... uczyniłem to osobiście ;] Po zejściu do Przełęczy Angarskiej postanowiliśmy poszukać jeszcze Doliny Przywidzeń, słynącej ze form skalnych o fantazyjnych kształtach. Niestety rozpadał sie deszcz, który nieco skomplikował plan, jednak sie nie poddaliśmy. Przed nami roztaczał sie wspaniały widok na masyw Demerdży i szkoda, że zabrakło kolejnego dnia na pochodzenie po tych górkach, równie żal było także, że nie zdążyliśmy pozwiedzać słynnym krymskich jaskiń, które były całkiem niedaleko. No cóż... następnym razem. A wracając do Doliny Przywidzeń... to w sumie byliśmy gdzieś blisko, jednak informacje od ludzi były sprzeczne, droga uwalona w 100 % końskim gównem, a w dodatku zbliżał sie wieczór i bylismy głodni... postanowiliśmy więc odpuścić i nie błądzić dalej i wesołą marszrutką, wypełnioną mieszkańami okolicznych wiosek i z pijanym konduktorem wróciliśmy do Ałuszty na kolacje w Stołowaji. Wieczorem znowu wina...

Komentarze (0)