O poranku z plecakami i arbuzem udaliśmy sie na pobliski Awtowakzał (czyli dworzec autobusowy) w celu złapania busa do Sudaku. Udało sie to dość szybko i około 10:00 byliśmy już w kolejnej miejscowości na liście naszej wyprawy. Trasa znów bardzo ciekawa, pełna serpentyn... bo po górach. Zacne widkoki... na góry, morze czy rozległe plantacje winorośli. Na dworcu w Sudaku znów zostaliśmy otoczeni przez miejscowych, którzy licytowali sie w oferowaniu nam tanich noclegów. Ostatecznie ulokowaliśmy sie niedaleko dworca i z arbuzem poszliśmy przez miasto na plaże. Sudak to niewielkie, spokojne i bardzo klimatyczne miasteczko, jednak czym bliżej morza tym bardziej czuć klimaty typowego kurortu turystycznego... choć nie aż tak zatłoczonego, jak np. Jałta. Na plaży - z ładnym widokiem na Twierdze Genuańską - dokonaliśmy kolektywnego spożycia arbuza i po około 2 godzinnym plażowaniu przyszła kolej na obiad i przejzd malowniczą trasą do pobliskiego Nowego Światu, słynnego m.in. z produkcji krymskiego szampana. W mieście tym żył przez ponad 30 lat słynny winiarz Lew Golicyn, jest tu także Muzeum Winiarstwa z podziemnymi magazynami. Na koniec pobytu w miasteczku przeszliśmy sie także po Rezerwacie Botanicznym Nowego Światu. Widoki oczywiście piękne, jednak klimat psuje troche tłum turystów z pobliskich kurortów, w większości w klapkach lub japonkach. Wieczorem na kwaterze piliśmy wino.