Odessa... piękny budynek dworca, pięknie odrestaurowane zabytkowe budynki i kamieniczki, opera że szczena opada, bulwar nadmorski obsadzony kasztanami, słynne schody Odeskie (kojarzone z filmu "Pancernik Potiomkin"... rok 1905, czasy rewolucji, zastrzelona matka wypuszca z rąk wózek, który przez kilkanaście sekund spada ze schodów), wielki port, dworzec morski z luksusowymi wielkimi statkami pełnymi zachodnich turystów (głównie niemieckich emerytów), a czym dalej od centrum tym bardziej biednie i obskurnie. Zahaczyliśmy jeszcze o park Szewczenki, gdzie łoiliśmy browary i gdzie złapał nas deszcz. Tramwajem wróciliśmy do centrum, gdzie skosztowałem co nieco mniej lokalnej kuchni... czyli zestaw: cheesburger, cola i frytki w McDonaldzie, a potem zakupiliśmy wino do pociągu i wróciliśmy na dworzec. Warto było zobaczyć Odesse...