Po śniadaniu, akcja z wymianą dolarów na yuany (to nie takie proste jak w naszych kantorach, formalności znacznie więcej), a następnie przejazd przez miasto pod słynny Wielki Mur Chiński. Pogoda stopniowo się pogarszała, było mgliście i pochmurno i choć deszcz ostatecznie nie spadł, to mgła się utrzymała i troche z widoków Chińskiego Muru się straciło. No trudno, aczkolwiek spacer po zatłoczonym odrestaurowanym murze i tak był atrakcją. Zabrakło jednak czasu, żeby pospacerować po szerszych i wyżej położonych fragmentach budowli. Następnie przejechaliśmy do Grobowców Cesarzy z dynastii Ming, jednak kompleks jest tak ogromny, że czas mieliśmy jedynie na pobieżne zwiedzenie, zaledwie małego fragmentu tej atrakcji. Niedosyt, ale w sumie nie było to miejsce, aż tak powalające, żeby poświęcać mu więcej czasu. Jechaliśmy dalej, oglądając z okien autobusu, zwykłe życie chińczyków. Gdy przyjechaliśmy pod Pałac Letni nieźle się rozpadało, wybiegli Chińczycy sprzedający parasolki, jednak postanowiliśmy zmienić plany i podjechać pod pałac dnia następnego, zaś pilotka podwiozła nas pod sklep z perłami... nuda! Pozostało tylko zjeść kolację i zmęczonym zasnąć.