Ostatni dzień w Pekinie to przede wszystkim słynny Tian'anmen i Zakazane Miasto. Największy plac świata robi wrażenie, słynna siedziba cesarzy także, jednak budynki są na tyle podobne, że po kilkunastu minutach zwiedzania Zakazane Miasto zaczyna być nużące. Następnie przejechaliśmy do buddyjskiej Świątyni Lamy, wcześniej z postojem w sklepie z herbatami. Potem kolejne podejście do Pałacu Letniego. Rezydencja cesarzy, a raczej jezioro i tereny zielone, były bardzo atrakcyjne, niestety zrobiło się zimno i wietrznie i każdy w sumie chciał ruszać dalej w drogę. Przejechaliśmy przez tereny olimpijskie, obok słynnego stadionu, Ptasiego Gniazda, który w rzeczywistości wydaje się nieco mniejszy niż w telewizji. Potem wizyta u lekarzy medycyny chińskiej, wraz z masażem stóp (zrezygnowałem z tego punku programu, wolałem pomimo chłodu pospacerować wśród zieleni). Dalej już tylko kolacja i przejazd na dworzec kolejowy na nocny pociąg do Xi'an. I w sumie to już było pożegnanie z Pekinem... miasto, które raczej rozczarowało... okazało się generalnie – poza paroma wyjątkami - miastem szarym, mało ciekawym i bez klimatu. Może to przez pogodę, może przez mało przyjaznych mieszkańców? Wracać do Pekinu na razie nie planuję.